Dlaczego korekta?
Co może fascynować w kilkakrotnym czytaniu tego samego tekstu i wyłapywaniu źle wstawionego przecinka czy błędnie odmienionej końcówki?
Od początku mojej szkolnej przygody bliżej było mi do języka polskiego niż do matematyki czy… WF-u 😉 Dyktanda, wypracowania, czytanie lektur to było coś, do czego przygotowywałam się z przyjemnością. Myślę, że była w tym spora zasługa nauczycielek języka polskiego, które mnie uczyły. Liceum wymogło na mnie mnóstwo samozaparcia, dzięki któremu przystąpiłam do rozszerzonej matury właśnie z tego przedmiotu. Od początku szkoły średniej wiedziałam, że pójdę na studia polonistyczne o specjalności edytorstwo i redakcja tekstu (Uniwersytet Śląski w Katowicach). I tak od 2010 roku czytam, wypatruję, zaznaczam, poprawiam.
W byciu korektorem bardzo cenię sobie aspekt edukacyjny – to ja dzielę się wiedzą z osobami, które powierzyły mi swoje teksty do poprawy, tłumacząc, dlaczego taka zmiana, ale i sama każdorazowo uczę się czegoś nowego. Trafiają do mnie tematycznie bardzo różne treści – od zagadnień teologicznych, przez medyczne, po geologiczne. Nie znaczy to, że znam się na wpływie wody i soli na trwałość kamienia czy klasyfikacji molekularnej chłoniaków T-komórkowych 😉 Zawsze podkreślam, że za merytoryczną wartość artykułu czy pracy dyplomowej odpowiada autor, redaktor lub promotor. Ja biorę odpowiedzialność za kształt językowy danych treści. Zawsze jednak jest to dla mnie dawka nowych wiadomości.
Więcej o tym, czym dokładnie zajmuje się korektor, przeczytasz w kolejnym wpisie.